środa, 16 października 2013

Moon Madness

http://patrykmorzonek.blogspot.com/2013/10/moon-madness.html


Po lekkiej przerwie znowu wracam do bieszczadzkich sesji (kilka słów odnośnie samego wyjazdu - w poprzednim wpisie). Ze względu na uruchomienie Białych Kadrów praktycznie nie miałem czasu zabrać się do obróbki. Ostatnio troszkę odrobiłem się ze ślubami i mogłem w końcu przysiąść do nocnego dłubania w PSie ;)

Pomysł sesji krążył już od dłuższego czasu, nawet były próbne foty w okolicy Krakowa. Zależało mi na znalezieniu całkowicie suchego lasu bez grama liści na drzewach, z minimalną ilością jakiejkolwiek roślinności - totalnie surowe warunki. Wiele razy chodząc po górach napotykałem takie fragmenty lasu i zawsze robiły na mnie ogromne wrażenie. Z braku możliwości szukałem czegoś podobnego w swojej najbliższej okolicy - coś tam się nawet znalazło, ale wszystko było tak naprawdę namiastką tego co potrzebowałem. Zbyt grzecznie, ładnie, za mało dziko. Przyszła wiosna, lato - znowu się zazieleniło i trzeba było czekać aż znowu las obleci z liści/igieł, super słoneczna pogoda też nie pomagała. Myslałem, że będę musiał czekać do późnej jesieni (co znowu stwarza problemy - głównie temperaturowe dla modelki), ale w międzyczasie udało się zorganizować wspomniany wypad w Bieszczady - a tam już jest w czym wybierać jeśli chodzi o miejsca. Co prawda wszystkie, które kojarzyłem były dość trudno dostępne (w sensie kawałek od drogi/auta - a taszczenie dużej ilości sprzętu to nie jest taka lekka sprawa), ale liczyłem, że jednak uda się coś trafić - zbyt duża szansa na takie zdjęcia żeby odpuścić. Na szczęście pierwszego dnia pobytu, gdy byliśmy na rekonesansie, udało się namierzyć odpowiednie miejsce. Niezbyt daleko od drogi, ale odchodząc kilkanaście metrów od brzegu lasu robiło się naprawdę mrocznie. Totalna cisza, brak jakiegokolwiek ruchu w powietrzu, świadomość że pewnie nikogo w tym miejscu nie było od baaardzo dawna (bo i po co?) - każdy szelest i trzask gałęzi powodował gęsią skórkę.
Na miejsce dotarliśmy wcześnie rano, żeby nie spotkać ludzi, uniknąć pytań a po co my tam idziemy, co będziemy robić etc. Na wszelki wypadek. Warunki były świetne, słońce jeszcze było schowane za górą, więc w lesie panował półmrok. Udało mi się zrobić kilka zdjęć, przetestować parę pomysłów, Konrad zrobił swoje zdjęcia i niestety musielismy przerwać - słońce zaczęło się przebijać przez gałęzie i cały klimat szlag trafił. W końcu ciężko zrobić mroczne zdjęcie w takich warunkach:


Zrobilismy sobie przerwe do późnego popołudnia i tuż przed zachodem słońca wrócilismy w to samo miejsce. Było ciut ciemniej niż rano, klimat jeszcze lepszy. Poszło dość szybko i sprawnie - kadry miałem zaplanowane, więc pozostało tylko rozstawić światło i działać. Już na aparacie wiedziałem, że to jest to czego szukałem.

Wiksza jak zwykle pełen profesjonalizm - żadne ostre gałęzie, wbijające się suche patyki nie były straszne. No trochę były, ale daliśmy radę :D Po raz kolejny ukłony za poświęcenie. Oczywiście całość się udała dzięki nieocenionej pomocy Konrada - zajechałbym się biegając ciągle do lampy żeby sobie coś poprawić.
Poniżej efekty, pod zdjęciami tradycyjnie dla zainteresowanych szczegóły techniczne i backstage. Koniecznie kliknać w zdjęcie, większy rozmiar, bo na tych znaczkach nic nie widać ;)

1.
2.
3.

Cała koncepcja opierała się na dość mrocznych, ciemnych zdjęciach z jednym, dominującym źródłem światła - które miało imitować światło księżyca. Całość miała być utrzymana w zimnej, nocnej tonacji, a modelka oświetlona bladym, księżycowym światłem. Do zrealizowania tego pomysłu musiałem mieć zatem minimalną ilość światła zastanego i dość mocny błysk lampy. Mogłem to zrobić na dwa sposoby - albo normalnie w dzień zgasić zastane i przypalić mocną studyjną lampą, albo robić to w miejscu/porze gdy światła zastanego jest mniej z mniejszą lampka reporterską. Wybrałem druga opcje, głównie dlatego, że nawet gasząc światło słoneczne miałem w tle mnóstwo jaśniejszych prześwitów między drzewami - zrobiłby się chaos. A stemplować to wszystko to lekki absurd. Zresztą przy szerszych kadrach potrzebowałem mieć jednak ciut światła w dalszych planach. Światło musiało być dosyć kierunkowe, chciałem żeby imitowało snop światła księżyca przebijający się przez gałęzie w jedno konkretne miejsce - dlatego używałem dość dużego zooma na lampie. Przy pierwszym zdjęciu goły palnik dawał zbyt ostre światło, więc użyłem mojej ulubionej białej odbijającej parasolki. Na backstagu widać jak Konrad przysłanie z jednej strony blendą żeby światło nie wchodziło za bardzo na gałęzie i nie przepalało ich. Podstawą był również bardzo wysoki statyw (prawie 5m!), dzięki któremu mogłem umieścić źródło światła faktycznie wysoko nad modelką - kierunek i kąt musiał się mniej więcej zgadzać by uzyskać efekt o którym wspominałem.
Do oświetlenia użyłem jednej reporterskiej lampy Yongnuo YN-565, wyzwalanej przy pomocy Yongnuo YN-622N . Całość zrobiona D800 + 50 1.4 + 70-200 2.8 + 85 1.4 (kolejność szkieł tak jak zdjęć, wszystko na pełnej dziurze).


5 komentarzy:

  1. Dla mnie bombowy klimat, genialne w swojej prostocie wykonanie no i efekty rewelacyjne ;) moon3.jpg - miażdży, spokojnie może iść na plakat jakiegoś filmu czy okładkę płyty/książki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pogratulować ! Pomysłowe, wzorowo wykonane i co tam jeszcze, a użyte środki nadzwyczaj skromne. No, może z wyjątkiem kamerki :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Patryku, bardzo wciągająca! sesja. Nie jestem z "tej branży", ale pisząc wprost: w tym akcie horyzontalnym z uniesioną ręką - nie podoba mi się (przepraszam) układ palców, dłoni. Może miała być drapieżna, nie wiem. Nie będę się rozpisywać, ale ogólnie - megawpytkęcool. Życzę więcej tak udanych wypraw do lasu (nie tylko) i cierpliwych towarzyszy. AP

    OdpowiedzUsuń
  4. Pro 16 MB strona główna ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. Super do tego pokazałeś trochę zaplecza

    OdpowiedzUsuń