Korzystając z pierwszych ciepłych i słonecznych dni w końcu udało się podziałać coś w plenerze - miejsce było upatrzone od jakiegoś czasu i chodziło za mną - trafiło się okienko pogodowe, więc do dzieła. Pomysł na sesje nie był jakiś mega oryginalny, ale chciało mi się po prostu zrobić po tej 3 miesięcznej szarówie coś słodkokolorowego ;) Pozowała Alina - Ukrainka mieszkająca od 2 lat w Polsce. Współpraca znakomita, liczę, że za niedługo znowu się pojawi na moich zdjęciach :)
Poniżej zdjęcia, a jak ktoś błyskający, albo chcący zacząć - to pod fotami troszkę opisu technicznego i sprzętowego - zapraszam:
Kolejne dwa zdjęcia są dobrym przykładem jak można pobawić się zmieniając proporcje światła błyskowego i zastanego. Na pierwszym jest zastane przygaszone, a błysk dominuje, na drugim z kolei jest znacznie więcej zastanego, a błysk jest tylko minimalny, wypełniający cienie. To samo miejsce, te same warunki, prawie ten sam kadr - a różnica jest zasadnicza.
Miejsce było troszkę oddalone od miejsca gdzie mogłem bez problemu zaparkować auto, a na dodatek byłem sam, więc zminimalizowałem ilość sprzętu do noszenia (tak żeby się na raz zabrać) i postawiłem na wykorzystanie jednej lampy i wspomaganie się słońcem jako kontrą. Przy okazji przetestowałem sobie nowe sprzęty.
Lampa to standardowo już Freepower DPs-III 800ws -myślałem nad zabraniem mniejszej i lżejszej lampki, ale bałem się, że przy dość ostrym słońcu i dużym modyfikatorze może mi zabraknąć mocy. Drugim czynnikiem był fakt, że do tej lampy mam pilot zdalnego sterowania mocą i będąc sam na sesji nie musiałem co chwilę biegać do panelu, żeby zmienić moc - mała rzecz, a bardzo przydatna. Na dodatek sprzęt wisiał na wysokim statywie (nawet bardzo wysokim - 460cm to jego max - ale korzystając z dużej okty trzeba mieć sporo zasięgu by móc zaświecić tym z góry), więc przy każdorazowej zmianie mocy musiałbym go obniżać, później znowu do góry i tak w kółko. Tym razem miałem tylko jedną lampe, ale nie ma problemu, żeby za jego pomoca sterować kilkoma, na każdej niezależnie regulując moc.
Jako modyfikator była użyta po raz pierwszy u mnie Okta 150cm (też z tych szybkorozkładanych). Zamieniłem wcześniej używaną 120cm na troszkę większą właśnie ze względu na plenery - chciałem mieć miękkie światło nawet jeśli muszę odsunąć modyfikator na większą odległość. Im większy tym światło miększe, a im dalej tym z kolei ostrzejsze - więc skoro i tak muszę odsunąć lampę to lepiej mieć większy modyfikator, żeby troszkę nadrabiał wielkością tą odległość i nadal dawał dość miękkie światło. Gdy lampa jest blisko to nie ma problemu z miękkim światłem, ale jak się odsuwa to jednak warto mieć coś dużego. 180 pewnie by było jeszcze lepsze, ale to już jest naprawdę wielki, ciężki sprzęt i w plener bez ekipy to cięzko... Na dodatek nie ma takiej wielkości w tej serii szybkorozkładanych, a ja już innych nie chcę używać :D Chyba bym wolał świecić samym kloszem niż składać i rozkładać ciągle taką oktę... Tak czy inaczej - po kilku zdjęciach widzę różnicę względem mniejszej okty - nie jest to może przepaść, ale jednak zauważalnie miększe światło mam - a o to mi właśnie chodziło.
Z racji, że błyskam w plenerze lampami studyjnymi i sporo osób mnie pyta o zasilanie z jakiego korzystam - więc kilka słów o plenerowym prądzie. Wcześniej korzystałem z Tronix Explorer XT3 i spisywał się świetnie - duża moc i pojemność, naprawdę pancernie zbudowany. Był jednak dość ciężki - jeśli nie planujemy targać tego po górach to wybór całkiem niezły.
Niedawno natomiast pojawił się inny sprzęcik który wyglądał dość intereująco. Mianowicie Freepower Energon. Jak na swój rozmiar i wagę (naprawdę jest lekki) posiada dość imponujące parametry - w sumie możemy podpiąć do niego kilka lamp o łącznej mocy do 3000ws! Poza tym - posiada przełącznik (FLASH/OTHER) do pracy z lampami błyskowymi, lub z obciążeniem stałym (nie przekraczającym w sumie 750W). Co dzięki temu zyskujemy? Ano to, że można podpiąć do niego dosłownie cokolwiek - ja np ładowałem sobie telefon w czasie sesji, gdy akurat nie błyskałem ;) Poza tym może to być światło ciągłe, laptop, ładowarka do akumulatorów do aparatu etc. Fajna sprawa, myślę, że może się często przydać.
Sam Energon jest wyposażony w 3 gniazda sieciowe, do których podepniemy jakąkolwiek wtyczkę - nie jest dedykowany do konkretnych lamp (jak np Bowensowy Travel Pack, czy Quantuumowe Dual Power), więc wszystko z nim śmiga. Kolejna sprawa - w razie dłuższej sesji możemy łatwo podmienić akumulator na świeży, naładowany - wystarczy dwoma blokadami zwolnić zaczepy i wyciągnąć rozładowany aku. Plusem jest to, że możemy ładować je osobno, same, prosto z gniazdka, bez udziału całego Energona - czyli w czasie sesji można doładować drugi aku jeśli w miarę blisko jest prąd. Pojemność akumulatora to 9000mAh - na ile to starczy jeszcze nie wiem, nie robiłem na tyle długiej sesji. Podczas tej, błyskając sporo, poziom naładowania spadł tylko o 1 z 3 kresek oznaczających poziom naładowania. W najbliższym czasie może coś dłuższego będę robił, więc okaże się na ile daje rade.
Fajne porównanie dałeś - błysk a zastane.
OdpowiedzUsuńOczywiście zdjęcie gdzie błysk jest dominujący jest lepsze ;)
A słońce jest świetną kontrą :)
Prosta i piękna sesja. Gratulacje!
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia. Ale do równie ładnego oświetlenia modelki wystarczyłaby jedna blenda albo chińska lampka reporterska na statywie. Zaś w tej sesji użyto ciężkiego sprzętu wartości 5250 zł. IMO, lekka przesada, ale każdy pracuje tym, cz czym mu pasuje. Test wypadł na korzyść sprzętu ;) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń@Adam Brzozowski:
OdpowiedzUsuńdzięki za rady, ale pozostanę jednak wierny swojemy doświadczeniu do błyskaniu. Blenda daje toporne światło, mało modyfikowalne - do tego ktoś to musi trzymać. Chińska lampa reporterska? Przy 1/2500s w pełnym słońcu, zwłaszcza dominująca nad zastanym? :))))) Powodzenia.
A jak zsynchronizowałeś krótkie czasy z lampa studyjną? Bo chyba czasów używałeś krótszych niż 1/250 sądząc po otwartej przesłonie (dość mocno rozmyte tło).
OdpowiedzUsuńZdjęcia się nie wyświetlają ;(
OdpowiedzUsuńNo właśnie.. chyba blog umarł.
OdpowiedzUsuń